Widmo
krąży po Polsce. Widmo pełzającego przejęcia władzy przez Ukraińców. Jest ich
coraz więcej. Już milion, a może być nawet sześć. Ludzie świadomi zagrożenia
biją na alarm.
Pisarz,
którego twórczość zainspirowała reżysera „Wołynia”, ostrzega, że „pierwsze symptomy narastającego zła są coraz
wyraźniejsze”. Zło się instytucjonalizuje: „Już Ukraińcy zarejestrowali swój
osobny, narodowy związek zawodowy”, ale to zaledwie „początek jednoczenia
diaspory”. Co będzie dalej? Scenariusz przedstawia się następująco: „Po
umocnieniu związku przyjdą liczne stowarzyszenia społeczne, kulturalne,
branżowe”. Stąd krok do realizacji celów politycznych, co ożywia koszmarne
wspomnienia z rzezi: „A potem partia
polityczna, która może się okazać najliczniejszą partią w kraju. I zacznie się
gra o wysoką stawkę, o wpływy w parlamencie i rządzie. A zatem o to, czyja jest
Polska. Nie zdziwmy się, kiedy pojawią się żądania autonomii i oddania Ukrainie
wielu polskich ziem. Że bredzę? Że to stek bzdur? Przypomnijmy sobie wieloletni
terror i ludobójstwo na Kresach”.
Neutralny
europejski obserwator po przeczytaniu tego larum musi dojść do wniosku, że perfidia
Ukraińców jest zdumiewająca. Poza Polską chcą oni jak najszybciej wtopić się w
otoczenie. Niedawno mówił o tym w Belgii biskup Ihor Isiczenko z Charkowa. Zwrócił
uwagę, że czwarta fala ukraińskiej emigracji różni się od poprzednich: „zrodzone
nostalgią włączanie się w życie ukraińskich wspólnot zostało wyparte przez
świadome dążenie do asymilacji”. Okazuje
się, że wszędzie, tylko nie w Polsce. Tutaj ukraiński związek zawodowy, różne
stowarzyszenia, wreszcie partia polityczna i przejęcie władzy.
W obliczu
narastającego problemu nie milczy świat akademicki. Profesor KUL widzi w migracji
Ukraińców analogię tylko do „uchodźstwa,
które dociera do Europy Zachodniej z południa”. Jest drugi wymiar zjawiska,
który według niego należy poddać wnikliwej analizie. Bo „dość często, a chyba
nawet w generalnej większości, są to ludzie bardzo mocno zradykalizowani,
którzy zostali poddani indoktrynacji powszechnej nacjonalizmu, która w tej chwili
jest powszechnie obowiązującą ideologią na Ukrainie”. Lubelski historyk w
pojawieniu się „tego rodzaju populacji” widzi problem, z którym państwo polskie
musi się zmierzyć. Jednym z jego aspektów jest rozbicie „bardzo komfortowej formuły
państwa polskiego jako jednolitego pod względem narodowościowym”. Racja stanu wymaga podjęcia pewnych decyzji.
Mnie te rewelacje
nie zaskoczyły, w końcu ich autorem jest człowiek, który usprawiedliwiał
agresję Rosji na Ukrainę (zob. http://bogdanpanczak.blogspot.com/2015/06/blog-post.html).
Nie zdziwiło też mianowanie go pełnomocnikiem wojewody do spraw współpracy z
Ukrainą. W konkurencji hucpy jest to szczytowe osiągnięcie.