W dwunastym tomie zapisków prymasa Stefana Wyszyńskiego („Pro memoria” t.12, IPN, W-wa 2021) pod datą 12 września 1965 jest zapis: „Ks[iądz] prał[at] B[azyli] Hrynyk – sprawy K[ościoła] gr[ecko] kat[olickiego]. »Wyprawa« do Przemyśla skończyła się niepowodzeniem. Został zameldowany w P[rzemyślu], ale nie dojeżdża. Składa wniosek »o rejestrację Kościoła(!?) gre[c] kokat[olickiego] w Polsce«. Nie można mu wytłumaczyć, że jest różnica między K[ościo]łem a obrządkiem”.
21 listopada minie 58 lat od przyjęcia przez II Sobór Watykański „Dekretu o katolickich Kościołach Wschodnich”. Za przyjęciem głosowało 2110 ojców soboru, przeciwko było 39. Sadząc z reakcji na inicjatywę ks. Hrynyka mogłoby się wydawać, że prymas Wyszyński był jednym z 39-ciu. Tak chyba jednak nie było.
We wprowadzeniu do „Dekretu o katolickich Kościołach Wschodnich” w nowym przekładzie dokumentów Vaticanum II (Pallotinum 2002) o. Jan Sergiusz Gajek MIC i ks. Krzysztof Nitkiewicz napisali, że pomimo tego, iż papieże Leon XIII i Benedykt XV wyraźnie nazywali wschodnich katolików „Kościołami”, „wschodnie wspólnoty katolickie, i to nie tylko w języku potocznym, ale także w oficjalnych dokumentach, nadal określano mianem »obrządków«. Dopiero Sobór Watykański II przyniósł radykalną zmianę terminologii, wschodnie wspólnoty katolickie konsekwentnie nazywając Kościołami”.
Ks. Hrynyk przyswoił naukę soboru, która dla niego była czymś oczywistym. Dla księdza prymasa Wyszyńskiego 21 listopada 1964 roku to przede wszystkim dzień triumfu, w którym papież Paweł VI ogłosił Maryję Matką Kościoła, o co razem z Episkopatem Polski zabiegał z całych sił. Dokument, w którym mówi się, że święty i katolicki Kościół tworzą wierni organicznie zjednoczeni tą samą wiarą, łącząc się w różne grupy spojone hierarchią „particulares Ecclesias seu ritus constituunt”, pozostał jakby niezauważony. Psychologicznie to zrozumiałe.
Kościół vs obrządek to, z zachowaniem wszelkich proporcji, trochę jak niepodległe państwo vs kolonia, Ukraina vs Małorosja. O ile dziś w Watykanie raczej nie ma już problemu z pierwszym przeciwstawieniem, to dla wielu tam wizja „bratnich narodów”, z których jeden ma wyjątkową duszę i niepisane prawo dominacji, jest ciągle wielką pokusą.