Wydarzenia na Ukrainie „głęboko poruszyły i
wywołały ból w całym, jednym, wielonarodowym i wielomilionowym Rosyjskim
Kościele”, napisali biskupi Rosyjskiego Kościoła
Prawosławnego w oświadczeniu na temat sytuacji na Ukrainie, ogłoszonym po
posiedzeniu Świętego Synodu, który obradował w dniach 25-26 grudnia w Moskwie.
Ból nie dotyczył jednak brutalności sił specjalnych, maltretujących studentów
zebranych na Majdanie Niepodległości. Chodzi o kościelny wymiar bólu
fantomowego po utracie imperium, o jakim mówi Myrosław Marynowycz w swym Apelu
do Rosjan, o strach przed otwarciem dla Ukrainy nowej, europejskiej
perspektywy. Dokument rosyjskich hierarchów jest peanem na cześć Rosyjskiego
Kościoła Prawosławnego, który „szczególnie troszczy się o duchową jedność, jaka
umacnia narody, które wyłoniły się z jednego chrztu świętego księcia
Włodzimierza”. Te duchową jedność, piszą biskupi, „odziedziczyliśmy po naszych
przodkach i powinniśmy przekazać naszym potomkom”.
Kliniczny
przykład myślenia życzeniowego. „Jedyny Kościół Rosyjski”, który „powstawał
ponad tysiąc lat” nie sprzyjał powstaniu duchowej jedności między wschodnimi
Słowianami. Dokładał swoją cegiełkę do muru pogardy, jaki oddzielał Rosjan od
Ukraińców. Olena Leonenko, pieśniarka od 20 lat mieszkająca w Polsce, wspomina
czas podejmowania decyzji o samookreśleniu: „Miałam już 16 lat i świadomie
podjęłam decyzję, że ponieważ bardziej kocham mamę niż ojca, będę Ukrainką jak
ona. Wolałam łagodność i mądrość jej korzeni od brutalności ojca, który bardzo
się chwalił tym, że jest Rosjaninem. Kiedy dostałam w wieku ośmiu lat
książeczkę z ludowymi pieśniami ukraińskimi, powiedział: «Dawaj to paskudztwo», i wyrzucił ją na śmietnik”.
Geokościelną
wizję rosyjskich hierarchów formułuje metropolita Hilarion, postać numer dwa w
Patriarchacie Moskiewskim: „Jestem przekonany, że pomimo zmian koniunktury
politycznej – co na Ukrainie nie jest czymś rzadkim, – nie można zniszczyć
naszej duchowej jedności. Kościół Rosyjski jest dziś podstawą tożsamości
cywilizacyjnej świata wschodniosłowiańskiego i strzeże jego jedności ponad
granicami językowymi, narodowymi i wieloma innymi”(Interfaks-Religia,
23.12.2013). W tym samym wywiadzie
przewodniczący Wydziału Kontaktów Zewnętrznych Patriarchatu Moskiewskiego
stwierdził, że papieże Benedykt XVI i Franciszek wykazywali zrozumienie dla
stanowiska Patriarchatu Moskiewskiego odnośnie konfliktu między grekokatolikami
i prawosławnymi na Ukrainie oraz zauważył, że Ukraiński Kościół Greckokatolicki, jak i inne
Wschodnie Kościoły Katolickie, uznając zwierzchność papieża dysponują jednak
szeroką autonomią i starają się „nie dopuszczać bezpośredniej ingerencji w ich
wewnętrzne sprawy ze strony Watykanu”. A to „w znacznym stopniu utrudnia proces
pojednania między Kościołami na Ukrainie”.
Tezę
o „rozgromieniu” prawosławnych diecezji na Zachodniej Ukrainie przez
grekokatolików Patriarchat Moskiewski powtarza już trzecie dziesięciolecie. Zbawienny
dla wschodnich Słowian wpływ jedności w łonie Rosyjskiego Kościoła
Prawosławnego przed zgnilizną moralną płynącą z Europy głosi ze wzmożoną
energią od kilku tygodni. Polemizowanie z tymi prawdami jest zajęciem jałowym i
nie ma sensu. Trzeba sięgnąć do arsenału środków niestandardowych. Do źródeł
mądrości, które w rosyjskiej tradycji cieszą się dużym szacunkiem.
Kot
Garfield, bohater popularnych komiksów autorstwa Jima Daviesa, ma wiele pasji,
ale dominującą jest jedzenie. W jednym z epizodów z jego hedonistycznego życia
widzimy ptaszka gaszącego pragnienie w ogrodowej fontannie. Coś wywołało jednak
jego niepokój. – Wyczuwam obecność kota, skonstatowało pierzaste maleństwo.
Rzeczywiście, na następnym rysunku widzimy,
jak z tyłu nadchodzi Garfield, trzymając coś w rozłożonych dłoniach. –
Schowaj się między kromkami chleba, szepce kot do ptaszka. Ten jednak ma
sprawny instynkt zachowawczy i czym prędzej ulatuje. Zblazowany Garfield
formułuje uniwersalny dla wszystkich nachalnych
drapieżców wniosek: – Przydałby
się nowy tekst albo głupsze ptaki.
Ukraińcy
pokazują, że mają instynkt samozachowawczy. Z głupoty leczą się ci, których
dotkliwie, ale celnie określano jako pożytecznych idiotów. Czas na nowy tekst.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz