W kwestii masowej
ukraińskiej imigracji zarobkowej Polacy są dziś między Scyllą strachu przed przejęciem
władzy przez banderowców (zob. http://bogdanpanczak.blogspot.com/2017/02/widmo-i-komfort.html)
a Charybdą obaw, że osłabiona wskutek exodusu młodych i aktywnych obywateli, Ukraina
ostatecznie padnie pod naporem Putina, który stanie wtedy nad Bugiem i Sanem.
Publicystą, który ma na
koncie chyba najwięcej tekstów apelujących o otwarcie na oścież drzwi do Polski
Ukraińcom, jest Andrzej Talaga. Z każdym następnym wyzwalał się z krępujących
więzów empatii w stosunku do Ukrainy, by w ostatnim na łamach „Rzeczypospolitej”
(24.10.2017) bez ceregieli wezwać: „Wydrenujmy Ukrainę jako pierwsi”. Trzeba
się spieszyć, „bo już dziś chętnie witają ich Niemcy i Szwecja”.
Choć Talaga nie ma
wątpliwości, że „dla nas najkorzystniejszą opcją są łatwo asymilujący się
Ukraińcy, Białorusini i Rosjanie” („Rz”, 16.06.2012) , to to i tak za mało dla
radykalnych krytyków otwarcia na imigrantów. Jeden z nich pisał: „Polska
powinna akceptować tylko tych Ukraińców i Rosjan, którzy w oficjalnych
papierach imigracyjnych poświadczą, że są gotowi na asymilację, że nie będą
zaśmiecać zachodniego charakteru Polski cerkwiami (bo sam Stalin mówił
Aliantom, że dokąd sięgają cerkwie tam jest Ruś!) i swoimi organizacjami nacjonalistycznymi.
Po prostu, że chcą zostać Polakami i sprawy ukraińskie czy rosyjskie zostawiają
za sobą, z chwilą przekroczenia granicy polskiej. I powinni być świadomi tego,
że za jakąkolwiek antypolską działalność mogą być w każdej chwili deportowani tam
skąd przybyli. Obywatelstwo polskie powinno być przyznawane dopiero po 10
latach i uwarunkowane pewnymi postulatami, jak np. dobrą znajomością języka
polskiego, pozytywnym zaangażowaniem się w sprawy polskie itd.”.
Co mówi Kościół katolicki
na temat imigrantów i uchodźców? W adhortacji „Kościół w Europie” (28.06.2003),
podsumowującej Synod Biskupów z roku 1999, Jan Paweł II w podrozdziale „O
kulturę otwartą na drugiego człowieka” pisze, że należy „podjąć wysiłek
znalezienia możliwych form autentycznej integracji imigrantów — przyjętych
zgodnie z prawem — w środowisku społecznym i kulturowym różnych krajów
europejskich” i że „ze swej strony Kościół ma za zadanie nadal prowadzić dalej
swą działalność, tworząc i coraz bardziej ulepszając swoją służbę przyjmowania
i opiekę duszpasterską nad imigrantami i uchodźcami, by zapewnić poszanowanie
ich godności i wolności oraz umożliwić ich integrację”.
„Integracja” jest tu
słowem kluczowym. Nie wszyscy katolicy chcą jednak je usłyszeć i okazać posłuch.
Może nie czas na sentymenty? Ukraiński analityk pisze o ewidentnym dziś w rozwiniętym
świecie wabieniu imigrantów jako o „swego rodzaju aneksji, zagarnianiu zasobów
ludzkich”. A wtedy asymilację zdobywca traktuje jako akt łaski.